Droga Moniu, Freiburg, 22.11.2021
Wystawa w Jos Fritz o porodach bardzo mnie poruszyła.
Wzbudziła we mnie uczucia, których nie mogłam zrazu określić.
Myślałam, szukałam, pytałam zmarłych i żywych przyjaciół, rozważałam
aż w końcu
znalazłam.
Pragnę podzielić się z Tobą moimi spostrzeżeniami w nadziei, że je zweryfikujesz i w miarę potrzeby skrytykujesz lub wzbogacisz o Twoje przemyślenia.
Efektowne, pełne ekspresji, utrzymane w modnej estetyce pokazywania „prawdy” i brzydoty w leciutko szokującym świetle zdjęcia porodów w Kawiarni. Dobra Kompozycja obrazu, barw, gry światłocienia, wzruszająca różnorodność sytuacji, uczuć i kolorów skóry oraz ważkość tematu stawiają widza w sytuacji patowej. Widz ów, nieraz przypadkowy i zaskoczony nie jest w stanie zaprzeczyć wielkości i prawidłowości wystawy.
Zdjęcia prawdziwych porodów w Kawiarni — Dziwne zestawienie, na pierwszy rzut oka szokujące, gdyż dobrze wiemy jakim nieapetycznym wydarzeniem jest poród.
– jakim poważnym…
Poród jest jedną z największych tajemnic człowieczeństwa, jest stworzeniem świata (bo czyż każda istota ludzka a przede wszystkim złożoność jej psychiki nie jest odrębnym wszechświatem?).
Rodząca Kobieta w sytuacji całkowitego upodlenia, w swoich własnych odchodach, wymiocinach, krwi, nierzadko bezwstydnych wrzaskach ociera się o śmierć.
Świadomość tej oto Kobiety o swej równoczesnej nicości i boskości czyni zwierzęcy akt ludzkim.
Wspaniała medycyna, dając nam wiele bezpieczeństwa i wrażenie panowania nad naturą, wciąż obdarza nas bonusami życia. Pozwala nam zapomnieć o naszej kruchości i śmiertelności.
A jednak — medycyna nie potrafi JESZCZE stworzyć człowieka ze słoika. JESZCZE rodzi się człowiek z ciała kobiety, stanowiąc jedno z największych tajemnic sacrum.
Co dzieje się w ludzkiej podświadomości jedząc kanapkę lub pijąc kawę wśród obrazów najwyższej świętości?
Moc obrazu i symboli jest znacznie większa, niż jesteśmy w stanie, pojąc naszym rozumem.
W momencie, w którym nasza Inteligencja wynajduje, wzniosłe argumenty utwierdzające nas w przekonaniu, że to, co widzimy, jest współczesną dobrą i odważną sztuką, nasza podświadomość dokonuje zrównania prozaicznej czynności, picia kawy, rozmowy z przyjaciółką z największyą dwuznacznością istnienia.
Wszystkie te obrazy mają dla naszej podświadomości znaczenie symboliczne.
Za pomocą symbolicznego języka otrzymujemy nieświadomie zakodowaną informacje.
Wiadomość, którą nie rozpoznając, nie możemy zidentyfikować, tymże odrzucić ani przyswoić.
Człowiek….. ja…… i ten zarówno najzwyklejszy jak i najważniejszy, najcięższy moment mojego życia.
Ten moment kiedy rodziłam, jest tyle samo wart co kawa…
Czy jedzenie, rodzenie, wydalanie, kobieta, krowa, mleko, krew, nowy człowiek jest jednym?
Czy naprawdę pragniemy, wywyższając Naturę zdegradować człowieka do mądrej, czułej i miłującej pieszczoty świni?
Oczywiście idąc ulicą, możemy żartować sobie z porodu. W ten sposób próbując sobie jakoś poradzić z jego trwającą przez stulecia mistyfikacją. Bycie cool pomaga przełamać pewne tabu, w którego obliczu niejedna matka czuła się jak podła świnia, wspominając jak to brzydko, wzywała Kurwy i Fucki lub czuła pustkę w miejscu macierzyńskiej miłości.
Ale czy odpowiedzą na fałsz wynikający z gloryfikacji i tabuizacji tematu, jest trywializacja odbierająca pewien pierwiastek szczególny i prawdę?
Jesteśmy matkami, zarówno uprzywilejowanymi rodzicielkami jak i ofiarami przemocy natury. Każda ofiara przemocy pragnie wyjawienia faktów i obmycia z winy.
Potrzebujemy sztuki przedstawiającej tę porodową prawdę, ale czy oczyszcza nas zlajkowanie artystycznej fotki porodowej w internecie lub wystawa w knajpie?
Przecież poród naszych dzieci to był moment naszej największej słabości.
Rodząca kobieta doświadcza czystej Natury, równocześnie zanurzając się w istocie człowieczeństwa. Jest tak słaba, że potrzebuje pomocy… nie może powiedzieć: „mam w Dupie, nie urodzę!” bez samookaleczenia w postaci przecięcia brzucha przez chirurga.
Biorąc znieczulenie, przyznaje się do bycia za słabą na robienie tego bez…
Są różne kobiety. Zdarza się, że któraś robi to z przyjemnością, niemal w locie….
Noszę w głowie pewien obraz, jak to przy sianokosach pewna wieśniaczka zgięła się w pół, przerwała pracę i schowała się za snopkiem siana…. po jakiś czasie wyszła stamtąd z czerwonym czymś zawiniętym w chustę… Zdarza się… jest to w końcu tajemnica, a w naturze tkwi jej nieprzewidywalność.
Tajemnice potrzebują tajemnego miejsca w czasoprzestrzeni. Tajemnic nie wolno wykrzykiwać na rynku…
O tajemnicach mówi się szeptem…
Święta Krowa nie posiada sekretów, to człowiek nadaje jej świętość gdy przed nią klęka.
Kamień może stać się kamieniem lub bogiem, bez cienia własnych starań, w pełnej zależności od tego gdzie go umieści Człowiek. Czy zbuduje dla niego świątynie, utwierdzając tym jego boskość w swej własnej twórczej imaginacji, czy pozostawi kamieniem?
Każde Sacrum obdarte z tajemnicy, staje się najczęściej pustym kłamstwem, żałosną karykaturą a w najlepszym wypadku zmieszaną z błotem
perłą,
rzuconą przed wieprze…
W momęcie gdy świętości naszej duszy i naszego ciała zostają zrównane z kawą, tracimy naszą wartość.
W bezustannym medialnym krzyku o prawach człowieka, wartości jednostki i wyższości naszej moralności, pozbawiamy się duszy, godności i klejnotów, które posiadamy.
Umywamy ręce od odpowiedzialności, nazywając się zwierzętami.
Konsumując obraz porodu wraz z bułką, wynosimy bułkę do tajemnicy sacrum.
Czy będziemy w stanie utrzymać i obronić przed sobą samym boskość “Bułki w kawiarni”? Czy ta imaginacja nie runie? Czy nie spuścimy jej niechcący, wraz z poruszającym nas zdjęciem, w muszli klozetowej?
Nice post. I learn something totally new and challenging on sites I stumbleupon everyday. It will always be helpful to read articles from other writers and use something from other sites.